Jeden z naszych znajomych wybrał się za ocean i jeżdżąc drogami słonecznej Kalifornii oczywiście uruchomił Waze. Poniżej znajdziecie jego tekst. Przeczytajcie, jak korzysta się z Waze, gdy wokół was jest kilkadziesiąt tysięcy innych użytkowników.
Używając Waze’a w Polsce czuję się wciąż trochę jak pionier. Wyjeżdżając na trasę albo próbując przebić się przez miasto, nie liczę na najświeższe informacje o każdym skrzyżowaniu czy stacji benzynowej — nastawiam się raczej, że to ja, zostawiając jakiś ślad swoją aplikacją, udogodnię jazdę kierowcom za mną. Jest nas — Wazerów — po prostu jeszcze za mało, aby czerpać w pełni z możliwości programu.
Ostatnio natomiast, przebywając w Los Angeles, miałem okazję przekonać się, jak Waze może działać, kiedy w okolicy korzysta z niego kilkadziesiąt tysięcy kierowców. Otóż włączając aplikację tu, w Kalifornii, o uczuciu „przecierania szlaków” nie ma mowy.
Waze TU JEST, działa i pomaga, podając masę powiadomień o zdarzeniach na drogach tej “betonowej dżungli”, jaką LA zdecydowanie jest.
Po powrocie do Polski tym bardziej będę chciał włączać Waze’a wierząc, że kiedyś i w rodzinnym Wrocławiu aplikacja wyświetli mi informację o 72151 kierowcach w okolicy.
-Pielgrzym
Masz historię związaną z używaniem Waze, którą chciałbyś się podzielić? Napisz: kontakt@wazepolska.pl
23 marca 2016 at 22:06
Ja choćby dosłownie dla trzech kilometrów włączam Waze i praktycznie co dziennie aktualizuję ceny paliw i zgłaszam co mogę, niestety, często jestem to tylko ja.. 🙁
24 marca 2016 at 15:21
A po jakim mieście jeździsz?
24 marca 2016 at 20:56
Poznań, często trasa Poznań – Częstochowa i również zero ruchu.. 🙁